Lato uciekło , a ja zdałam sobie sprawę, że ja jestem daleko w polu z odnawianiem mebli .
Mój "Żabi Szyk " (-tak nazwał ten styl mój mąż :)- to przez tą wszech obecną zieleń ) zamieniłam na biel. Mebelki pokazywałam wcześniej o tu (klik), pytając Was o radę , ponieważ docelowo szafki mają trafić do pokoju Antosia . Zadanie okazało się nie takie proste , wcześniej meble malował mój mąż i nie uprzedził mnie ,że pod zieloną warstwą kryje się jeszcze kilka niespodzianek. Na szczęście jest teraz tyle preparatów na rynku , które pomagają w pracach ,chociaż kosztowało mnie to małe zatrucie pokarmowe i straszą migrenę . Szafka okazała się oporna przy kładzeniu nowej farby , w miejscach gdzie doczyszczona został do samego drewna farba po prostu się wchłaniała, przy 10 warstwie już chcieliśmy sobie odpuścić, ale w końcu drewno przestało pić tyle :). Szafka nie jest jeszcze całkiem skończona, bo cały czas się zastanawiam czy nie wmontować jej w drzwiczki jakiejś maty ratanowej albo bambusowej ,żeby jakoś bardziej do morskich klimatów nawiązać.
Tu prace w trakcie i mój znikający " Żabi Szyk " :)
Takie obdrapańce tez mi się podobały .
Po ponad rocznej przerwie doczekały się ukończenia moje segregatory , które zakupiłam w IKEI.
Podobały mi się drewniane , ale w końcu kupiłam tekturowe , bo cena dużo bardziej przystępna, a po pomalowaniu nie widać różnicy.
Troszkę farby akrylowej , masy podkładowej , obowiązkowo koronki i mam już gdzie przechowywać swoje papierzyska , bo co rusz drukuje jakieś nowe wzorki do xxx albo wykroje , a potem szukam po wszystkich teczkach , a tak bynajmniej będą w jednym miejscu.
Etykietki postarzane esencją herbacianą i fusami od kawy. Mojemu synusiowi najbardziej podobał się ten z etykietą kredyt (powstał by oswoić się z myślą posiadania go przez najbliższe 30 lat -takie czasy bo kto teraz go nie ma ? ). Antek powiedział , że tamte dwa jakieś smutne :)
Pozdrawiam Was póki co ciepło i słonecznie :)
20 września 2011
12 września 2011
Troszkę zaległy post , ale jest.
Zaczynam dziś troszkę smutno, ale nie może zabraknąć tego wpisu w moim blogowym Dzienniku Budowy. Mieliśmy już włamanie , a 24.08.2011 mieliśmy już małą powódź i zalanie . Mam nadzieję, że te złe początki będą miały szczęśliwy koniec , no bo co nas jeszcze może czekać przed przeprowadzką???
Ulewny deszcz spowodował, że woda ze studzienek wlała się prosto do garażu i tym sposobem mieliśmy jakieś 40 cm wody w piwnicach , a nie skończony od trzech miesięcy dach spowodował ,że zalało nam sypialnię , o mieszkaniu nad nami nawet nie wspomnę (już współczuję przyszłym sąsiadom.)
Oczywiście nie omieszkałam napisać pisma do Pana prezesa z dokumentacją zdjęciową , bo zaraz następnego dnia pojechałam na budowę . (podejrzewam , że reszta sąsiadów nie miała o tym zdarzeniu pojęcia .)
W każdym bądź razie firma odpisała , że wszystkie szkody zostaną naprawione , mieszkanie oddane w stanie zgodnie z umową i zgodnie z harmonogramem . (Nie wydaje mi się żeby zalane mieszkanie można traktować jako pełno wartościowy produkt ???) I ogólnie takie tam ble ble....napisali.
Tu kawałek salonu z oknem na kuchnię - na szczęście nie ucierpiało nic poza sypialnią .
Tu już zdjęcie z wczoraj , pomału elewacja nabiera koloru .
Tak więc zamiast się cieszyć , że już niedługo nowe mieszkano , to zamartwiam się co dalej .... No dobra starczy tych smuteczków.
Teraz troszkę weselej.
Muszę pokazać te kwiatki , bo już dawno takich pięknych od mężusia nie dostałam . Dziękuję Kochanie...
A co najlepsze na smutki ????
nie, nie ,nie ..... nie picie wódki ;)
ZAKUPY !!!!
A , że potrzebowałam nowej patelni ,( pretekst był dobry ;) by się wybrać na zakupy ) , więc zabrałam rodziców i 3 godz. buszowaliśmy między regałami . Dobrze, że był tata bo tak całą pensję bym tam zostawiła , a tak bynajmniej wróciłam z patelnią i kilkoma przydasiami :)
Wybór porcelany ogromy , cudna , cudeńka :)
Upatrzyłam sobie lampę do kuchni i parawaniki fajne znalazłam :)
Buteleczki na oliwę od razu zostały wypełnione , zrobiłam takie smakowe oliwy jedna czosnkową , a druga ziołową. Obok tegoroczna produkcja suszonych pomidorów. Przepisu nie podaję bo sporo tego w sieci , ja tylko dodam ,że daję dużo świeżych ziół, a pomidory obowiązkowo odmiana LIMA.
Powiększyłam też kolekcje serwetek , no przecież nie mogłam tak tylko z patelnią do domu wrócić :)
A największą radość miał Antek jak dostał malutkie drewniane wałki , ale zapomniałam zdjęcia zrobić może później dorzucę.
Dorzucam zdjęcie mojego małego kucharza, takiemu modelowi nie sposób odmówić :)
Pozdrawiam serdecznie .
PS. Aguś jeśli czytasz to pozdrawiam ( nie śmiej się za głośno) . Pisać to ja nie umiem , ja byłam ta od matmy ;)
Ulewny deszcz spowodował, że woda ze studzienek wlała się prosto do garażu i tym sposobem mieliśmy jakieś 40 cm wody w piwnicach , a nie skończony od trzech miesięcy dach spowodował ,że zalało nam sypialnię , o mieszkaniu nad nami nawet nie wspomnę (już współczuję przyszłym sąsiadom.)
Oczywiście nie omieszkałam napisać pisma do Pana prezesa z dokumentacją zdjęciową , bo zaraz następnego dnia pojechałam na budowę . (podejrzewam , że reszta sąsiadów nie miała o tym zdarzeniu pojęcia .)
W każdym bądź razie firma odpisała , że wszystkie szkody zostaną naprawione , mieszkanie oddane w stanie zgodnie z umową i zgodnie z harmonogramem . (Nie wydaje mi się żeby zalane mieszkanie można traktować jako pełno wartościowy produkt ???) I ogólnie takie tam ble ble....napisali.
Tu kawałek salonu z oknem na kuchnię - na szczęście nie ucierpiało nic poza sypialnią .
Tu już zdjęcie z wczoraj , pomału elewacja nabiera koloru .
Tak więc zamiast się cieszyć , że już niedługo nowe mieszkano , to zamartwiam się co dalej .... No dobra starczy tych smuteczków.
Teraz troszkę weselej.
Muszę pokazać te kwiatki , bo już dawno takich pięknych od mężusia nie dostałam . Dziękuję Kochanie...
A co najlepsze na smutki ????
nie, nie ,nie ..... nie picie wódki ;)
ZAKUPY !!!!
A , że potrzebowałam nowej patelni ,( pretekst był dobry ;) by się wybrać na zakupy ) , więc zabrałam rodziców i 3 godz. buszowaliśmy między regałami . Dobrze, że był tata bo tak całą pensję bym tam zostawiła , a tak bynajmniej wróciłam z patelnią i kilkoma przydasiami :)
Wybór porcelany ogromy , cudna , cudeńka :)
Upatrzyłam sobie lampę do kuchni i parawaniki fajne znalazłam :)
Buteleczki na oliwę od razu zostały wypełnione , zrobiłam takie smakowe oliwy jedna czosnkową , a druga ziołową. Obok tegoroczna produkcja suszonych pomidorów. Przepisu nie podaję bo sporo tego w sieci , ja tylko dodam ,że daję dużo świeżych ziół, a pomidory obowiązkowo odmiana LIMA.
Powiększyłam też kolekcje serwetek , no przecież nie mogłam tak tylko z patelnią do domu wrócić :)
Troszkę nowych foremek do ciasteczek , taka słodka puszka na ciasteczka i foremka do mufinek
Po dłuższym namyśle stwierdziłam ,że jednak zamiast ciastek będę w puszcze trzymać foremki do ciastek , przy najmniej nie będę musiała szukać w szufladzie.
A największą radość miał Antek jak dostał malutkie drewniane wałki , ale zapomniałam zdjęcia zrobić może później dorzucę.
Dorzucam zdjęcie mojego małego kucharza, takiemu modelowi nie sposób odmówić :)
Pozdrawiam serdecznie .
PS. Aguś jeśli czytasz to pozdrawiam ( nie śmiej się za głośno) . Pisać to ja nie umiem , ja byłam ta od matmy ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)